Z wizytą u Hansa Adama II Liechtenstaina

W Liechtensteinie, gdzie obecnie przebywam, do lat 20-tych XX wieku istniała możliwość założenia pewnego rodzaju Trustu. Coś ala polskiej spółdzielni z ciekawymi rozwiązaniami prawno/księgowo/podatkowymi. Od blisko 100 lat nie da się zarejestrować już takiej formy działalności, ale te które były zarejestrowane nadal mogą istnieć i działać według obowiązującego 100 lat temu kodeksu handlowego. Nazywa się to prawo nie działające wstecz. Nic więc dziwnego, że według szacunków rządowych, blisko 43 tys. obywateli Liechtensteinu zatrudnia 3 miliony ludzi na całym świecie. Plasuje to Liechtenstein, razem z Katarem na lidera gospodarczego świata.

W Liechtensteinie zarejestrowanych jest 75 tys firm czyli mniej więcej 2 na obywatela. Kraj, podobnie jak Szwajcaria jest znany jednak z najlepszego systemu bankowego. Nie jest to jednak najtańsze rozwiązanie. W najmniej wymagającym banku trzeba złożyć depozyt w wysokości 50 tys. dolarów i nie można go ruszyć z konta. Za prowadzenie konta musimy zapłacić minimum 500-1000 dolarów rocznie, a karta bankomatowa będzie nas kosztowała ok 750 dolarów rocznie. Dodatkowe pieniądze trzeba płacić również za możliwość obsługi konta on-line. Za te pieniądze kupuje się anonimowość i pewność braku cypryjskiego scenariusza. Papierki można załatwić zdalnie, więc nie musiałem tutaj przyjeżdżać.

W Szwajcarii jest sporo taniej. Bank również nie przekaże nikomu żadnych informacji jeżeli mu na to nie zezwolisz. Jednak jest pewien problem. Sam będzie chciał wiedzieć wszystko na temat wykonywanych przez Ciebie operacji, gdyż to on odpowiada za ewentualne przestępstwa finansowe i jeżeli twoje operacje nie będą pasować w pewien schemat, to bank może zażądać udowodnienia, że są to legalne pieniądze, a nawet zamknąć ci konto. Anonimowość jest tak duża, że jeżeli jesteś rezydentem Polski i masz tam konto, to Bank na koniec każdego roku obliczy „podatek belki” i wyśle go do US w Warszawie, jednak nie podając od którego obywatela są te pieniądze.

Raz jedyny w historii Liechtensteinu zdarzył się przypadek jak jakiś Amerykanin wykradł z należącego do rodziny książęcej Banku Liechtensteinu dane dotyczące prowadzonych tam kont i operacji. Dane te zostały wykupione za 23 miliony euro przez niemiecki rząd, który de facto został w tej sprawie paserem jak i szantażystą. Jak wiecie nie ma niegodziwości do której nie posunie się rząd, gdy brakuje mu pieniędzy. Tutaj rząd niemiecki został paserem gdyż kupił dane pochodzące z przestępstwa, a  szantażystą, gdyż zażądał od Banku Liechtensteinu 50 milionów Euro i zagroził, że jeżeli książę nie zapłaci lub skieruje sprawę do sądu to podejmie bardzo nieciekawe akcje w stosunku do oddziału Banku w Berlinie. Książę zapłacił. W kilka dni później oddział Banku w Berlinie zamknął i zwolnił blisko 200 Niemców. Po całej sprawie wszyscy amerykanie mieszkający w Liechtensteinie zostali wyproszeni, dla nich dostać pozwolenie na pobyt w Liechtensteinie graniczy z cudem, a i jakimś dziwnym trafem policja czy celnicy częściej kontrolują auta na niemieckich blachach.

Jak więc widać książę mógł stracić tylko 50 milionów, ale kierowany honorem postanowił zamknąć wszystkie swoje inwestycje w Niemczech. Są ludzie na świecie, którym część pieniędzy najzwyczajniej śmierdzi. Warto też dodać, że w Liechtensteinie to nie podatnicy finansują monarchę. Utrzymuje się on sam, z firm i inwestycji jakich dokonuje. Bardzo trudno to pogodzić. Przed wojną, kiedy Liechtenstein to była zabita deskami wiocha, istniały tam 2 banki. Pierwszy był państwowy, stworzony niekoniecznie po to, aby zarabiać, ale aby mieszkańcy mogli mieć konta i uczestniczyć w międzynarodowej wymianie gospodarczej. Potem stworzony został bank książęcy i długo długo nic się nie działo. Rozwój bankowości sprawił, że była to kura znosząca złote jajka, a książę miał większościowy udział na rynku. Mimo to upierał się za uwolnieniem rynku bankowego, co po kilku latach się udało. Dzisiaj Bank może założyć każdy obywatel Liechtensteinu. W rozkwicie było ich 18, ale po kryzysie kilka z nich się połączyło i dzisiaj jest ich 12, po jednym na każde 3 tysiące mieszkańców. Mają oni w nich konta, jak również setki tysięcy przedsiębiorców ze świata czy farmerów z Kolumbii.

Z prowadzeniem firmy w Liechtensteinie wiąże się jednak pewien problem. Znajduje się on na polskiej liście krajów, które prowadzą agresywną polityką podatkową. Na tej liście jest 40 krajów, a jednym z wielu negatywnych następstw znajdowania się na tej liście jest niemożliwość wrzucenia w koszty zakupów od firm zarejestrowanych w tych krajach. Mimo tego, w niektórych przypadkach takie niewrzucanie i tak się opłaca. Załóżmy, że Cebulski w Polsce sprzedaje nagrania video lub ebook on-line za 123 zł brutto. Z tego odprowadza 23 zł Vat-u i 19 zł dochodówki. Można spokojnie założyć, że przy takich produktach w zasadzie cały przychód jest zyskiem. Jeżeli Cebulski założy firmę w Liechtensteinie lub w kilku innych krajach, których rząd nie lubi, to ten sam produkt będzie mógł sprzedać za 81 zł i zarobić dokładnie tyle samo co za 123 zł w Polsce.

Osoby fizyczne które kupią produkty Cebulskiego i tak nie wrzucają ich w koszty, więc dla nich jest zawsze ok 35% taniej. Firma natomiast w koszty zakupów tych nie wrzuci, więc będzie musiała dodatkowo de facto odprowadzić 19% od 81 zł. Z VAT-em to różnie by taka firma wyszła, w zależności czy firma jest Vatowcem czy nie. Zawsze jednak to się będzie opłacać. Inaczej by było w przypadku prawdziwego handlu, ale produkty informacyjne tak by właśnie wyglądały. Może to będzie ciekawy kierunek. Dodajmy do tego, że taka firma może być zarejestrowana na okaziciela. Idziesz do adwokata, płacisz, a on daje Ci kartkę (no dobra, całkiem sporo kartek). Ten kto jest w posiadaniu kartki, jest równocześnie właścicielem firmy. Dodamy do tego brak obowiązku prowadzenia księgowości, a jedyny podatek jaki płacimy to kilka tysięcy ryczałtu rocznie. Prawda, że fajne?

To tyle ciekawostek z Liechtensteinu. Nie o wszystkich chcę pisać, wracam na wykład, zaraz będzie o Bitcoinie. Powiem jeszcze tylko, że na wyjazd ten miejsca się skończyły w 16 minut po wstawieniu na stronę i wysłaniu mailingu. Coś czuję, że będziemy musieli częściej się tutaj pojawiać.

Książę prosił pozdrowić wszystkich studentów i wykładowców ASBIRO i przekazać, że jesteśmy u niego na zamku zawsze mile widziani. To trochę inaczej niż nasz rząd, który nie pozwolił mu przyjechać do Polski i spotkać się z nami na miejscu 🙁

Tymczasem zapraszam na nasze prawno/podatkowe wyjazdy do Czech i Tajlandii.
www.asbiro.pl/wyjazdy/

No i oczywiście na coroczną konferencje MJM:
www.myslecjakmilionerzy.pl

8 komentarzy

  1. Krzysztof S. Matejak

    Przyśniły misie dzisiaj Czechy. Ciekawe. Może się jednak zapiszę na ten wyjazd? 🙂

  2. Konrad A

    Oj Kamilu, coś chyba nie tak było z tymi Amerykanami i Jego Ekscelencją Hansem Adamem II i chyba ich tak nie traktował jak opisujesz. A wręcz przeciwnie, w swoim wywiadzie z listopada 2010 roku powiedział, że jest bardzo wdzięczny Amerykanom, bo dzięki nim i ich postawie podczas IIWŚ oraz podczas Zimnej Wojny jest tym kim jest i ma co ma.
    Mam nadzieję, że link do wywyiadu zadziała:
    http://www.hoover.org/research/hsh-prince-hans-adam-ii-state-third-millennium

  3. Mike

    Jestem pierwszy do następnego wyjazdu.

  4. Krzysztof Kurdyła

    Znaczy rząd PL zabronił wjazdu do naszego kraju głowie państwa?

  5. Janek

    Dochowy do 85 tyś to 19% czy 18%?

Dodaj komentarz do MT Anuluj