Uczelnia dla uczonych

Jakieś siedem lat temu postanowiliśmy uruchomić licencjaty. Z pierwszą uczelnią jaką się dogadaliśmy musieliśmy szybko zerwać współprace. Była to spora uczelnia, ale o ile z właścicielem się dogadaliśmy super, tak dziekan wydziału nie tylko zasugerował, ale wręcz dał do zrozumienia, że jak nie zatrudnimy do ograniania licencjatu jego o 20 lat młodszej żony to raczej nic z tego nie będzie.

Szukaliśmy dalej. Druga uczelnia, która już słusznie nie działa miała problemy z jakością obsługi. Przykładowo na zaocznych studiach dziekanat działał tylko w tygodniu i nawt zatrudniającym 100 osób przedsiębiorcom kazali zostawać na noc do poniedziałku załatwiać sprawy. Dwa miesiące mnóstwa takich rzeczy i odwołana współpraca i prawie 100 tys. straty po naszej stronie.

Dopiero Lech Jeziorny poznał mnie z Marysią ze szkoły WSTiE. I dopiero znaleźliśmy wspólnika, który rozumie o co biega w biznesie, jakości itp. Marysia od wielu lat w małym miasteczku prowadzi uczelnie co nie ma ekonomicznego sensu, zwłaszcza w czasach, gdzie co roku ilość studentów w kraju maleje. Uczelnia Marysi nie tylko nie upada, ale zwiększa swój udział w torcie, a ja z każdym rokiem coraz lepiej zaczynam rozumieć dlaczego to się udaje.

Teraz jest tak, że każdy kto spełnia wymagania może założyć uczelnie. Wymagania są chore, ale jednak władza nie ma dużego pola do np. niezarejestrowania Uczelni. Jakieś ma ale ujdzie. Wedlug projektu ustawy minister będzie mógł uznaniowo powiedzieć, że w Warszawie już jest wystarczająco szkół i nie trzeba więcej, albo oceni, że z ekonomicznego punktu widzenia szkoła w Suchej się nie sprawdzi i zaoszczędzimy osobom wchodzącym na rynek utraty pieniędzy, w końcu jesteśmy fachowcami od uczelni wyższych. Mamy więc kolejny projekt z serii apteka dla aptekarza, tym razem na rynku uczelni.

A dzisiaj wspólnie ze studentami zainaugurowaliśmy rok akademicki.

5 komentarzy

  1. Piotr

    Super, naprawdę ciekawie to wygląda – szkoda, że kiedyś takich uczelni nie było 😛

  2. john

    Czy może Pan podać osoby zatrudniającej 100 osób, która potrzebuje licencjatu z Wyższej Szkoły Turystyki i Ekologii. Jeśli ktoś zatrudnia 100 osób to same pensje to minimum 200 tysięcy. Czyli firma musi przynosić zysk netto większy niż 500 tysięcy złotych miesięcznie. Tacy ludzie posiadają raczej dyplom Szkoły Głównej Handlowej, Akademii Koźmińskiego itp. Licencjat z takiej uczelni to raczej wstyd.

    • Producent

      Większość wywodów Kamila to jest zwykły pastiż. I wcale się nie dziwię, że niektórzy Czytelnicy nie mają poczucia humoru. Są to zapewne absolwenci „prestiżowych uczelni, które uczą biznesu”, którzy żyją złudzeniami przez sporą część życia – dopóki nie „przejrzą na oczy”, że liczy się praktyka, a nie papier.

  3. Robert

    Kiedyś napisałeś bardzo ciekawy wpis o prostytuowaniu się (striptizerce). Jednoznacznie dałeś w nim odczuć, że gardzisz ludźmi, którzy żebrzą pieniądze od Państwa. Czy to dotacje, czy 500+ czy cokolwiek innego. I ja się z tym zgadzam całkowicie.

    Dlatego tym bardziej mnie dziwi, że nie brzydzisz się i wchodzisz w układy z tym samym Państwem by móc wystawiać tytuły naukowe. Masz ciekawe wykłady i konferencje. Nie rozumiem, czemu jesteś w stanie prostytuować się i wystawiać fikcyjne tytułu z politologii tylko po to by sprzedać swoje usługi.

    Wierzę, że bez tego Twoje kursy obroniły by się jakością.
    Sam nie chciałbym mieć Klientów, którzy wykorzystują mnie w ten sposób i przychodzą do mnie kupić tytuł naukowy bo ego ich ciśnie by w CV wpisać wyższe wykształcenie. I to dla nich wchodzisz w układy z Państwem, którym gardzisz. Dla mnie to wątpliwe etycznie i niezbyt chlubne.

  4. psiarz

    Uznaniowość nigdy nie była obiektywna 🙁

Dodaj komentarz do psiarz Anuluj