Przychodowy gryzie jak krokodyl, dochodowy jak mucha.

Kontrolerzy potrafią wyrzucić fakturę z kosztów działalności. Jest to upierdliwe, uciążliwe, ale taka działalność kontrolerów związana z niemożliwością jasnego zdefiniowania kosztów podatkowych nie zabija przedsiębiorstw. Jest to denerwujące, ale raczej tak jak mucha, która ciągle nad Tobą lata i nie chce się odczepić. Lata, denerwuje niemiłosiernie, ale nie zabija.

Jest tak, gdyż kontrowersje tyczą niewielkiej ilości faktur i to na małe kwoty. Nikt nie wyrzuca z kosztów faktur związanych z zakupem towarów handlowych itp. To do czego się przyczepią to kolacja, flaszka, garnitur itp. Drobne rzeczy, które nawet wywalone z kosztów nie zabijają.

Jackowi Blikle np. wywalili koszty związane z trawnikiem za sklepem, a zostawili koszty związane z trawnikiem przed sklepem. Bo niby trawnik za sklepem nie wpływa na przychody firmy. Inny ciekawy przykład to dawno temu koledze chcieli wywalić fakturę z kosztów bo była „nie zgięta”, więc nie mogła przyjść pocztą. To były czasy, gdzie nie dało się mailem wysyłać faktur do siebie. Te przypadki jednak zawsze bardziej śmieszą niż mają realny wpływ na działalność firmy. Denerwują, zabierają czas, ale nie są groźne.

Nie potrafię sobie przypomnieć żadnego przypadku gdzie firma by zbankrutowała tylko po wyrzuceniu z kosztów czegoś. Nie twierdzę, że takich przypadków nie ma, tylko, że ja nie słyszałem. Jak macie takie doświadczenia proszę o informacje.

Firmy bankrutują z innych powodów. Kiedy kontrola nie czepi się jednej faktury, ale struktury faktur. Np. powie, że stawka VAT powinna być inna. Bo nie sprzedajesz lodów tylko zamrożony sok. Była taka głośna sprawa. Przedsiębiorca na szczęście wygrał. Taka zmiana tyczy się każdej faktury i robi potężna kwotę.

Mylne jest też przeświadczenie, że podatek dochodowy jest bardziej niebezpieczny niż przychodowy. Z dochodu mogą wywalić z kosztów. Ok, ale zmiana klasyfikacji podatku przychodowego (w ryczałcie, który teraz też mamy) może zabić i zabija.

Znanych jest mi wiele przypadków, gdzie człowiek rozliczał się ryczałtem. Kolega np.robił usługi spawania na ryczałcie. Dał też kilka (kilka!!!) pożyczek na portalu Kokos, na których zarobił w ciągu 1-2 lat z 500-1000 zł. Bardziej się bawił niż zarabiał. Kontrola powiedziała mu, że spawa i prowadzi usługi finansowe, więc stawka ryczałtu powinna być większa, albo powinien być liczony według książki przychodów. I efektem używania prostego podatku przychodowego było zajęcie na domu na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z 20 innych przypadków znam, gdzie ludzie rozliczali się przychodowo i sprzedali kilka rzeczy powyżej 1 tys. zł na allegro i kontrola powiedziała, że to działalność usługowa + handel i że powinni książkę zastosować.

Dlatego też byłbym ostrożny przed pewnym siebie osądem, że podatek przychodowy jest bezpieczniejszy, że kontrolerzy się nie doczepią i nie zbankrutują firmy, ze nie mają takich narzędzi. Otóż mają takie narzędzia, gdyż planowany podatek przychodowy, który krytykuje od jakiegoś czasu ma stawki od 1,5 do 15% w zależności od branż. Nikt nie wie jakie to branże.

Nie zajmuje jeszcze stanowiska, co jest bardziej niebezpieczne jeżeli chodzi o ilość możliwości zabicia firmy przy dochodowym czy przychodowym. Nie rozumiem jednak, takiej jednoznacznej pewności wielu ludzi, że wyrzucenie czegoś przedsiębiorcy z kosztów jest tak silnie dla niego dotkliwe, że zabija firmy itp, a podatek przychodowy by był dla niego zbawieniem, bo tam nie ma problemów. Otóż są. Rzadziej bo rzadziej, ale jak już ugryzie to krokodyl nie mucha i warto to też wziąć pod uwagę.

4 komentarze

  1. Patryk

    Hej, super wpis. Bardzo ciekawie napisany, z pewnością dał mi trochę do myslania, nad tym jak skonstruowany jest biznes obecnie.

  2. MAX

    Witaj Kamil,
    ciekawy artykuł i spostrzeżenia.Faktycznie jeżeli nie „kradniesz” to kontrola wyłapuje lub nie duperele. Czasami powtarzalnych dupereli jest x 5 lat + odsetki + kara kilka lub kilkadziesiąt tysięcy. Jednak to stanowi zawsze kilka procent przychodów firmy i faktycznie nie powinno być problemem. Kilka np.2, lub kilka np.9 to jest różnica. Masz rację to nie powinno zniszczyć firmy. Ja miałem w swojej karierze przedsiębiorcy ( tak,tak wiem nie miałem nigdy 500 pracowników ) od 1979 różne formy podatku i był też przez kilka lat tzw. ryczałt spółdzielczy dla rzemieślników. Bardzo wygodny, ale wg mnie bardzo niesprawiedliwy. Płaciłeś 3% od przychodu i to wszystko. Jeżeli inwestowałeś to miałeś 50% ulgi w podatku. W czym był problem. Np. ja mam firmę 15 lat, a Ty Kamilu zaczynasz. U mnie jest wszystko zamortyzowane i ja nie muszę tyle inwestować, a Ty. Inwestujesz i płacisz podatek. Nie wiem jak ONI np. to rozwiążą. Jest jeszcze wiele niedogodności jak chociażby zdefiniowanie prowadzonej działalności pod konkretną nazwą ( np. ślusarz, mechanik samochodowy itp. ) bo z tym wiążą się wysokości stawek podatku. W praktyce to nie będzie takie proste, chyba że wykonają to geniusze! Pewnym rozwiązaniem byłby dla maluchów ( firm ) do kwoty przychodu x podatek przychodowy, a dla większych obecna forma z postacią spółki prawa handlowego. Wg mnie nie ma znaczenia czy to są usługi, handel czy produkcja. Liczy się skala przychodów, nawet nie zatrudnienia. Samemu można tez robić miliony przychodu. Czego i Tobie życzę. MAX

  3. 3r3

    Z podatkami można żyć jeśli się ich nie płaci.
    Państwo dba o to aby ludzie nie rejestrowali przychodów i w ogóle nie prowadzili księgowości, bo właściwie na co to komu? Sznur na własną szyję kręcić?

    Podnoszenie efektywnego opodatkowania jest bardzo dobrym pomysłem, podatki powinny przekraczać 100% posiadanych zasobów niewol, przepraszam, podatnika. Skuteczny fiskalizm jest najlepszym sposobem zlikwidowania firm złośliwców, którzy dotują opresyjne państwo.

    Pierwsze przesłanie państwa „nie zatrudniaj ludzi” Pan Kamil zrozumiał i nie zatrudnia.

Dodaj komentarz do Patryk Anuluj