Proste podatki tak, ale nie za taką cenę!

Jeżeli przymusowo płacę na państwo to nazywa się to podatkami. Jeżeli przymusowo muszę dać 22% więcej pieniędzy pracownikom to czy to nadal podatki? Nieważne jak to nazwiemy, pracodawca i tak w dupie będzie.

Jak się okazuje promowana idea zastąpienia podatku dochodowego przychodowym będzie kosztowała przedsiębiorstwa 22% tego co w gospodarce płacimy dzisiaj pracownikom. Nawet jak założyć, że nowy system jest „lepszy” to czy opłaca się za tą zmianę zapłacić ekwiwalent tego ile państwo ściąga z VATu?

Otóż normalnie firma ma do zapłacenia podatki + pensje. Założeniem reformy są takie same wpływy do budżetu jednak za pomocą innych narzędzi. Po reformie do państwa wpłacimy tyle samo pieniędzy, ale za to pracownik na rękę otrzyma 22% więcej. Te 22% będzie pochodzić z pieniędzy pracodawcy. Przed reformą te 22% było wliczone w podatki (część pracownika), teraz nie będzie, ale projekt zakłada, że musimy taką podwyżkę dać pracownikom. Przez dwa lata nawet zakłada się odpowiedzialność karną, gdyby ktoś chciał płacić pracownikom tak jak do tej pory.

Albo inaczej. W pensji pracownika jest część dla niego i część podatków. Rząd mówi. Już nie chce tych podatków. Daj wszystko pracownikowi, a ja na miejsce tamtego podatku stworze nowy, bo będę stratny. I teraz ty zostajesz z nowym podatkiem jak i ze startym, bo to czy ty stary podatek przekazywałeś do urzędu czy do pracownika to z punktu widzenia finansów firmy bez różnicy.

Fundusz płac w Polsce to 635 miliardów rocznie. Mowa więc o tym, że przedsiębiorcy na pensje + podatki będą musieli wydać jakieś 130 miliardów więcej. W 2016 roku państwo z VAT miało 126 miliardów, więc de facto jest to tak samo jakby podnieść VAT dwa razy. Niemały problem.

Co ciekawe projekt zakłada unnetowienie emerytur, rent itp. Aby Państwo nie ściągało podatku od pieniędzy które samo wypłaca, bo to przelewanie z jednej kieszeni do drugiej. Emeryt będzie dostawał ciągle tyle samo na rękę ile dostawał. Ale pracownik będzie dostawał więcej. Dlaczego projekt nie zakłada, tak samo jak w przypadku pracowników, że emeryci mają dostać brutto, a więc dla nich oznaczałoby to 19% więcej? Dlaczego pracowników nie potraktowano tak samo jak emerytów, że na rękę mają dostać po reformie tyle samo co do tej pory? Wtedy nie byłoby problemu.

Oczywiście takie odgórne narzucenie większej pensji nic w dłuższej perspektywie nie zmieni. Bo pensja to pochodna ilości kapitału zainwestowane w miejsce pracy. Szybko wytworzy się inflacja i ceny i płacę wrócą do punktu równowagi jednak nie obędzie się bez konsekwencji negatywnych. Takimi konsekwencjami będzie spowolnienie zbierania kapitału przez pracodawców. Bo to co by odłożyli na inwestycje to dadzą pracownikom na konsumpcje. I zamiast kupić „koparkę” w tym roku, kupią za dwa czy pięć. A dopóki nie kupią „koparki”, która symbolizuje lepiej wyposażone miejsce pracy, to nie będą mogli lepiej płacić pracownikom. A może w ogóle nie przeżyją do tego czasu bo podpisali z ludźmi umowę na czas określony na 2 lata i stracą konkurencję z ludźmi co dopiero ludzi zatrudniają. Stracą płynność leasingi się upomną itp.

Czy naprawdę uproszczenie systemu musi kosztować tyle co kosztuje VAT? I czy takie kwoty przesunięte z inwestycji na konsumpcje w czymś realnie pomogą? Zapraszam do dyskusji.

1 komentarz

  1. Criss

    Wszyscy ( przedsiębiorcy ) jedziemy na tym samym wózku .
    Z mojego punktu widzenia wprowadzenie coraz trudniejszych warunków dla przedsiębiorców jest czymś co wyeliminuje z rynku :
    * graczy z dotacji , którzy nie wiedzą co to przedsiębiorczość i sobie nie poradzą / nie będą mieli już na starcie mieć odwagi nawet wziąć dotację
    * graczy , którzy walczą jedynie niską ceną
    Naprawi to rynek , zostanie większy kawałek torta = zostanie więcej środków na inwestycje .
    A odnośnie dawania wszystkiemu pracownikowi jak dla mnie zwiększy się szara strefa tylko 😉

Dodaj komentarz