Estonia zrobiła sporo dobrego w swoim prawie gospodarczym. A już na pewno o wiele lepiej to sprzedaje. Przykładowo stworzyła platformę, gdzie można elektronicznie, za pomocą podpisu elektronicznego załatwić wiele rzeczy. Nie jest tak dobrze jak w UK, gdzie wystarczy z urzędnikiem porozmawiać. Ja na terenie UK mam trzy podmioty. Dwa z nich były zarejestrowane bez żadnego podpisu. No ale Estonia jest na wschodzie z naleciałościami wschodnimi, więc musieli stworzyć podpis elektroniczny, bo nie wypada bez skomplikowanych czynności tak człowiekowi wierzyć na słowo. Rozdają więc karty z czytnikami kart i dzięki tym kartom i czytnikom możemy podpisać elektronicznie dokumenty. Bardzo podobnie jak w Polsce. Tylko w Estonii nazywa się to e-Rezydencja, a w Polsce ePUAP. Dlatego też Estonia zrobiła na tym lepszy PR.
Nie wiem dlaczego urzędnicy w Polsce użyli słowa PUAP. Wrzuciłem to słowo do translatora google i zasugerowało mi, że to słowo pochodzi z języka Hmongskiego.
Hmong (wym. m̥ɔ̃ŋ) lub Mong (mɔ̃ŋ) – liczna grupa etniczna zamieszkująca górzyste regiony Azji Południowo-Wschodniej, posługująca się językiem hmong. W południowych Chinach, gdzie mieszka ich około 3 mln, stanowią najliczniejszy odłam ludu Miao. W innych krajach żyje łącznie około 1,7 miliona Hmongów: w Wietnamie – 790 tys., w Laosie – 450 tys., w Tajlandii – 150 tys., a poza Azją w Stanach Zjednoczonych (275 tys.), we Francji (16 tys.) i innych krajach świata.
Akurat ta e-Rezydencja to takie samo dziadostwo jak w Polsce PUAP. Jednak 12-stą pozycję w rankingu wolności gospodarczej Estonia zawdzięcza innym rzeczom. Przykładowo gdy był kryzys w 2008 roku, zmniejszono budżet kraju o 25%. Tam działa zapis, że nie można uchwalać budżetu z deficytem, lub jest to bardzo ściśle ograniczone. Dlatego też z roku na rok zwolniono wielu urzędników, a pensje reszcie obcięli o 20 czy 30%. Jak widać się da.
A swoją drogą. Niedawno zorganizowaliśmy wyjazd do Estonii. Sporo osób zarejestrowało tam spółki, a dzisiaj dowiaduje się o istnieniu bardzo dobrej niszy. Otóż ufam ministrowi morawieckiemu, że będzie on podtrzymywał trend wyjeżdżania firm zagranicę, wiele trafi do Estonii. Otóż jak się dzisiaj dowiedziałem, w Polsce nie ma osoby, która ma uprawnienia tłumacza przysięgłego tego języka. Ta sama sytuacja ma miejsce w Estonii. Tam również nie ma tłumacza przysięgłego, który uwierzytelniłby dokumenty z języka estońskiego na język polski. Dokumenty tłumaczy się z polskiego na angielski i dopiero z angielskiego na estoński. Myślę, że to by była dobra ścieżka kariery, gdyby ktoś takie uprawnienia zdobył.
Radek
Aż dziw bierze, że nie ma tłumaczy estońskiego, może to faktycznie dobry kierunek na nowy biznes.