Nie proszony nie pomagaj

„… jestem skromnym człowiekiem prowadzącym mały rodzinny biznes. Dziś zrozumiałem dlaczego w Polsce jest źle i będzie źle. Zabezpieczam pewną firmę, która produkuje kołdry i poduszki. Mogłem odkupić produkty drugiej  kategorii za bardzo niewielkie pieniądze. (ok 20 zł). Kupiłem z myślą, odsprzedania znajomym i rodzinie po 30 zł. W zasadzie zarobek nie wielki ale chciałem ( mając możliwość ) pomóc znajomym bo wiem, że taki zestaw kosztuje prawie 200 zł. Co prawda pierwszej kategorii ale …. Dziś zadzwoniła znajoma żeby mi powiedzieć, że jej kołdra jest bublem. Wczoraj jak rozpakowała okazało się, że szwy są krzywe… Informowałem oczywiście, że to druga kat. ale chyba nie dotarło. Oczywiście kołdrę zabrałem i z wielką przyjemnością odwiozę do schroniska dla psów na zimę. Mam nadzieje, że kupią sobie kołdrę z prostymi szwami bo przecież będzie jej się spało dużo wygodniej.  Podobnie było jak postawiłem swój dom. W 5 dzień budowy (ostatni zarazem) przyjechali znajomi i stwierdzili, że oni nie mogli by mieszkać w tak małym domu. Mieszkają z 3 dzieci i rodzicami w 3 pokojowym mieszkaniu…”

Według mnie trafnie opisuje zjawisko, ludzie rzeczywiście się tak zachowują, nie tylko w Polsce, ale myli się w stosunku do diagnozy. Jest źle nie dlatego, że ludzie są tacy, tylko dlatego, że on tak reaguje. Problem nie jest w nich. Problem jest w nim. Uważa (podświadomie oczywiście) się za kogoś gorszego i chcesz na siłę robić innym dobrze, aby czuć się docenionym. Zupełnie jak młodzież, która przeczyta kilka motywujących książek, okryje pojęcie dochodu pasywnego i na siłę stara udowodnić rodzicom pracującym na etacie, że są głupkami. 

Należy pamiętać, że że każdy dobry uczynek będzie słusznie ukarany. Wiem, że trochę przewrotnie i dosadnie. Nie chodzi mi o to, aby ludziom nie pomagać. Chodzi mi o to, aby nie pomagać tym, którzy o taką pomoc nie proszą! Przy pomaganiu, obie strony muszą ustalić pewną hierarchię. Mamy więc osobę potrzebującą „gorszą, nieporadną” oraz udzielającą pomocy „lepszą, zaradną”. Aby pomoc była skuteczna najpierw musi być niejako „akt skruchy”, swojego rodzaju przyznanie się do niższej pozycji w grze statusowej jaką ludzie prowadzą między sobą. Efektem udzielonej pomocy jest wdzięczność. Ale aby wdzięczność zaistniała, osoba potrzebująca musi świadomie zając niższą pozycje w grze statusowej i o pomoc poprosić. Jeżeli człowiek nie prosi o pomoc, nie ma mowy o pomaganiu. Wtedy mamy do czynienia ze zwykłym interesem, wymianą handlową czy biznesem.

W pomaganiu jedna strona traci. Przekazuje coś na rzecz drugiej osoby nie otrzymując nic w zamian. No dobrze. Macie mnie :). Włączając do naszych rozważań wartości duchowe nie możemy powiedzieć, że pomagający cokolwiek traci, bo na każdej dobrowolnej wymianie obydwie strony zyskują. Potrzebujący zyskuje 1 tys. zł., a ten kto pomaga np. dobre samopoczucie, wyższe poczucie własnej wartości, czy swego rodzaju dowód, że jest lepszy. Można więc powiedzieć, że pomaganie komukolwiek polega na tym, aby zamienić coś materialnego (pieniądze, przedmioty, czas) na zwycięstwo w grze statusowej i dobre dzięki temu samopoczucie.

Biznes różni się tym od pomocy tym, że na transakcji biznesowej obydwie strony zyskują w strefie ziemskiej, materialnej, a strefa duchowa jest niezachwiana. Dokonując dobrowolnej transakcji biznesowej nie wpływamy na status i pozycję w „stadzie”. Obie strony są sobie równe. Gdy kupuję piwo za 4 zł to ja zyskuję, gdyż bardziej cenię sobie piwo niż 4 złote. Sprzedawca również zyskuje, ponieważ ma bardzo dobry system zaopatrzenia i bardziej ceni sobie 4 zł niż piwo. Każdy zyskuje i nie da się wskazać kto komu robi łaskę i kto komu ma być wdzięczny.

Podobnie z pracownikami. Socjaliści w związkach zawodowych potworzyli kodeksy, terminy i podzielili ludzi na lepszych, a więc pracodawców i gorszych czyli pracowników. Ale gdy odrzuci się socjalizm i wróci do rozumu, to nie wiadomo kto kogo zatrudnia. Uczelnią ASBIRO w Polsce zarządza Asia. Jednak trudno powiedzieć czy to ja zatrudniam ją do zarządzania uczelnią czy może to ona zatrudnia mnie do robienia marketingu i załatwiania studentów, aby ona mogła zająć się organiacją? Czy to kopalnia zatrudnia górników czy może to górnicy mają firmę fedrującą i zatrudniają kopalnie do magazynowania i sprzedaży węgla.

Różni ludzie, w różnych sytuacjach, na różnych etapach życia przykładają różną wartość do gry statusowej. Ogólna jednak tendencja jest taka, że każdy chce mieć jak najwyższy status. Ludzie chcą być przez innych podziwiani, docenieni itp. Dlatego też ludzie o wiele chętniej pomagają innym niż proszą o pomoc. Ta chęć pomagania, otrzymywania wdzięczności i podnoszenie swojego poczucia wartości jest tak silna, że często oszukujemy, aby tylko móc pomóc i poczuć się lepszym. Wmawiamy innym, że robimy z nimi biznes, a tak naprawdę chcemy pomóc i czuć się lepiej. Wtedy właśnie dochodzi do nieporozumień opisanych w e-mailu jaki cytowałem w pierwszym akapicie.

Przykrywką był biznes. Kołdra za 30 zł warta na rynku 200 zł, jednak z drobną wadą estetyczną. Prawdziwym jednak powodem zaistnienia transakcji była chęć pomocy biedniejszemu znajomemu i zaspokojenie swojego kompleksu niższości. Osoba z takim kompleksem stara się zawsze pokazać że jest lepsza i szuka uznania i wdzięczności. Pomaga więc wszystkim na lewo i prawo nawet o to nie proszona.

Oczywistym jest fakt, że taki biznes nie mógł dojść do skutku. Mówi nam o tym logika. Dlaczego firma sprzedaje wadliwe kołdry po 20 zł? Ano dlatego, że ludzie na rynku wolą piękne kołdry za 200 zł niż wadliwe za 21 zł. Dopiero przy cenie 20 zł ktoś decyduje się je kupić, a tym kimś jest przeważnie przedsiębiorcza osoba, taka jak człowiek który pisał ten list, a nie ktoś kto ledwo wiąże koniec z końcem. Biedni mają przeważnie większe telewizory i zapewne też ładniejsze pościele. To rynek mówi, że kołdra z krzywym szwem jest warta o 180 zł mniej (200-20). Nielogicznym jest więc sprzedanie jej za 30 zł (50% więcej niż cena rynkowa) jednemu z uczestników rynku i myślenie, że to będzie dla niego dobry interes.

Zdenerwowanie człowieka, który pisał ten email nie wzięło się stąd, że biznes nie wyszedł. Te 10 zł zarobku było dla niego niczym szczególnym. Zdenerwowanie wzięło się stąd, że człowiek, który chciał pomóc nie został doceniony. Nie został, bo nie mógł. Nikt go o pomoc nie prosił więc skąd miałaby płynąc wdzięczność.

Godność i pozycja w grze statusowej, ma dla ludzi ogromne znaczenie. Inaczej nikt nie chodziłby w markowych ubraniach. Ja w markowych nie chodzę, bo szkoda mi pieniędzy, ale np. gdyby ZUS przystawił mi pistolet do głowy i kazał zapłacić 1 tys. zł, a jedynym możliwym sposobem uniknięcia tej sytuacji byłoby spalenie 2 tys. zł w kominku to wybrałbym kominek. Wolę stracić pieniądze niż godność, honor, status. Jakkolwiek by tego nie nazwać.

Od 18-19 roku życia, od kiedy firma zarejestrowana była na mnie nie dokonałem żadnego dobrowolnego przelewu do Urzędu Skarbowego czy też ZUS-u. Za pracowników owszem. To ich pieniądze i ich wartości. W tych spółkach, w których wspólnicy nie podzielali mojego podejścia również księgowy płacił. Za siebie nigdy. Zawsze złodzieje wchodzili na konto i zabierali. Niestety bitcoiny wtedy nie istniały. Kosztowało to te 100-200 zł drożej, ale nie współdziałałem w swoim własnym okradaniu. Dla mnie to ważne. Podobnie znajomi z tej historii. Wolą dołożyć, ale wyjść z twarzą i udowodnić, że nie są w potrzebie. W  dziadostwie spać nie będą. Trudno mi zresztą oceniać tych znajomych, znając historię tylko z jednej strony.

Nie pomagajmy ludziom na siłę. Nie pomagajmy ludziom, którzy o pomoc nie proszą. Traktujmy ich poważnie, jako równych sobie. Róbmy z nimi biznes, a więc transakcje, na których każdy zyskuje materialnie, według swojej własnej hierarchii wartości, tak aby żadna ze stron nie czuła się przegrana w grze statusowej. Nie oznacza to też, że mamy pomagać każdemu kto o to poprosi. Chodzi mi jedynie o to, że prośba o pomoc jest warunkiem koniecznym do dalszych rozważań. Jak takiej deklaracji pomocy od drugiej strony nie ma, to narobimy więcej szkody niż pożytku. Wjedziemy znajomym na poczucie godności, niezależności, poczują się gorsi.

To tyle przemyśleń na dzisiaj. Liczę na ciekawe argumenty w komentarzach na stronie.

A z informacji do przekazania mam tylko tyle, że rozpoczęliśmy sprzedaż nagrań z tegorocznej konferencji Myśleć Jak Milionerzy – www.myslecjakmilionerzy.pl. Wychodzi trochę ponad złotówka za godzinę, więc wcale nie tak drogo.

Ofertę znajdziecie tutaj:
www.asbiro.pl/nagrania-z-konferencji-myslec-jak-milionerzy/

A na YouTubie znajdziecie jeden z wykładów z tej konferencji, jako taka darmowa próbka :). Na dniach opublikujemy jeszcze 2 lub 3. Dajcie znać na których wam zależy najbardziej. Może uda się coś załatwić 🙂 Tak aby ekonomia się zgadzała, aby przychód ze sprzedaży pokrył koszty nagrywania, a i wy byli zadowoleni.

[youtube]bOP7bCfsQuY[/youtube]

21 komentarzy

  1. Grzegorz

    Mogę powiedzieć, że się identyfikuję w tym wpisie jako „znajomi”.
    W moim przypadku było jednak jeszcze o poziom wyżej.

    Osoba, która na siłę pomagała wręcz na głos rządała wdzięczności i zadośćuczynienia za poświecenie, które mi okazała. Taka sytuacja potrafi na dobre przekreślić relacje.

  2. Julian

    Bardzo dobry wpis, wiele razy spotkałem się w życiu z taką sytuacją. Z obu stron. Prawda jest taka, że pomagając „na siłę” nie raz wprowadzamy osoby otrzymujące od nas wartość w zakłopotanie, kompleks czy wręcz uczucie poniżenia. W takich przypadkach interes jest podwójnie ujemny i robi więcej złego niż dobrego. Jestem przekonany, że gdyby autor maila zaproponował sprzedaż produktu drugiej kategorii za 100-150 pln ( przy cenie nowego 200) to sprawa wyglądałaby inaczej. A tak to włącza się myślenie – „dostał za darmo i jeszcze 3 dychy za śmieci bierze”.
    Ja od dłuższego czasu jeżeli mnie ktoś nie poprosi o pomoc to nie pomagam i także nie dziele się swoją wiedzą ( bo darmowe porady zazwyczaj traktowane są jako zbędna pycha). ktoś poprosi, zapyta – nie ma problemu.

  3. Marrko

    Fajnie byłoby zobaczyć nagranie z Panem Bączkiem 😀

  4. Kaśka

    Piszesz, ” że prośba o pomoc jest warunkiem koniecznym do dalszych rozważań. Jak takiej deklaracji pomocy od drugiej strony nie ma, to narobimy więcej szkody niż pożytku.”

    W tym podejściu brakuje elastyczności. Wszystkie osoby i sytuacje stawiasz pod jedną kreską, a rzeczywistość jest różna. A co w sytuacji, kiedy komuś w życiu poślizgnie się noga, ale nie poprosi na głos o pomoc, np. własnie z silnej obawy, że straci dotychczasowy status? Pomaganie może mieć różne oblicza, przyczyny i skutki. Mój pierwszy biznes był dla mnie taką wielką lekcją pokory, bo musiałam nauczyć się prosić o pomoc (a zawsze bardzo ceniłam i walczyłam o niezależność), bo otrzymywałam czasem pomoc nawet jak o nią nie prosiłam (bo wg mnie ile można?). I ta druga forma pomocy była dla mnie najcenniejsza, bo wynikała z czystej empatii. Fakt, mam wiele mądrych osób wokół…
    Po tych wszystkich lekcjach pokory na pewno nauczyłam się, że nie ma czegoś takiego jak niezależność! Jesteśmy współzależni od siebie. I dlatego warto pomagać, wspierać (to dobre słowo!), nawet jeśli ktoś o to nie poprosi. Oczywiście robiąc to ogólnie rzecz biorąc „z głową” i z wyczuciem i nic na siłę!
    🙂

  5. Tomasz Bełza

    Naprawdę ciekawy wpis, nie będę ukrywał że zachęcił mnie tytuł – taki nietypowy, bo wszyscy dookoła mówią o pomaganiu, a tu awers 😉 Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył tekst, sama prawda! Nie ma co uszczęśliwiać ludzi na siłę, to zwykle związane jest z jakąś formą rozczarowania… Pozdrawiam serdecznie!

  6. Szymon

    „Prawdziwym jednak powodem zaistnienia transakcji była chęć pomocy biedniejszemu znajomemu i zaspokojenie swojego kompleksu niższości.”

    Dawno nie widziałem większej bzdury. Rzeczywistość dzwoni, prosi, żebyś nie mówił o rzeczach, na których się nie znasz.

  7. Szymon

    W ogóle zacznijmy od tego, że kołdry nie były wystawione za 20 zł dlatego, że 20 zł od kołdry pokryłoby wszystkie koszta i oczekiwania przedsiębiorstwa produkującego same kiepskie kołdry. O nie. To była amortyzacja strat, kołdry zostały wystawione po takiej cenie, po jakiej da się je sprzedać przy założeniu, że nie można ich wystawić w żadnym sklepie, że nie opłaca się do wybrakowanej partii organizować standardowego modelu dystrybucji.

    Gdyby produkować kołdry drugiej jakości jako docelowy produkt firmy, ich cena prawdopodobnie byłaby wyższa. To jest cena „na odczepne”, przy której firma spodziewa się pozbyć szybko bublu nie wkładając w to dodatkowego wysiłku, który się nie ma szans w rozsądnym czasie zwrócić.

    Organizacją dystrybucji zajmują się w tym momencie sami konsumenci, rozwiązujący problem – jak zostawić sobie jedną kołdrę, a resztę rozprowadzić dalej?

    Tak więc pierwsza kwestia jest taka, że z ceny tej partii kołder nie można oceniać ich rynkowej wartości. Od razu należy dodać, że jest to cena producenta. Nawet gdyby był to standardowy produkt, nie można się spodziewać, że cena producenta to cyna rynkowa. To bzdura. Po trzecie jeszcze w kwestii ceny – producent zbywa pakiet kołder, a więc pracę w formie znalezienia indywidualnych klientów, zachęcenia ich do kupna, wykonania transakcji, dostarczenia im kołder etc. zostawia temu, kto kupi pakiet. A razem z tą pracą, aby zachęcić kogoś do kupna pakietu, obniża cenę w stosunku do ceny za pojedyncza kołdrę, o tyle, aby znalazł się ktoś komu opłaci się zająć pośrednictwem. Czyli krótką mówiąć, cena hurtowa to nie cena detaliczna.

    Innymi słowy jest kompletną bzdurą założenie, że cena 20 zł jest rynkowa, a 30 zł o 50% wyższa od tejże a zatem wygórowana. Nie mówiąc o tym, że porównywanie za pomocą zwykłego ilorazu cen w obiegu towaru jest też naiwne, zakrawa na postrzeganie gospodarki typowe dla zwolenników np. podatku obrotowego, czyli laików.

    Ale to szczegół, bo to merytoryka i zakładam, że Kamilu pospieszyłeś się w analizie i to co napisałem wyżej doskonale rozumiesz, jako w zasadzie proste i oczywiste sprawy.

    Inna rzecz, Twoje psychologizowanie. Zapewniam Cię, że jest cała masa ludzi, którzy przez większość swojego życie przypisują Twojej grze statusu dokładnie zero znaczenia. Jest tych ludzi na tyle dużo, żeby tę teorię traktować jako spekulację bez ogólnego zastosowania.

    I Ci ludzie pomagają z rozlicznych przyczyn, ale przeważnie ma to w sobie coś z przykładania wartości porównywalnych do własnej i cudzej korzyści. Tak jak w spełnianiu własnych potrzeb można mieć silnie indywidualne i złożone preferencje, podobnie można mieć indywidualną ocenę tego co jest cudzym interesem i jaki cudzy interes przeważy nad jakim własnym. Z Twojego postu bije coś, co odbieram jako bardzo, bardzo lekko cyniczne podejście do altruizmu. Ale to jest po prostu przyjęty paradygmat, że jednostka ostatecznie pozostaje w izolacji od innych jednostek i że wszystko należy rozpatrywać przez pryzmat tej obserwacji. Otóż czy tak jest czy nie, wiele jednostek w ogóle sobie tym głowy nie zaprząta. Zwyczajnie, widząc okazję, której nie braknie mnie, dzielę się tą informacją z przyjaciółmi. Czy nazwiemy to pomocą? Czy współpracą? Można na to patrzeć na sto sposobów, ale błagam, tylko nie patrzmy pochopnie i nie próbujmy światu nadać takich barw, w jakich chcemy go widzieć.

    Zmierzam po prostu do tego, że przy całej niepewności interpretacji zachowania człowieka, można założyć, że w 99 na 100 przypadków człowiek w ten czy inny sposób pomyślał: „To jest świetna okazja, moi przyjaciele prawdopodobnie ucieszyliby się z niej i zdecydowali skorzystać, więc dam im znać, bo chcę, żeby moim przyjaciołom działo się dobrze.” Doszukiwanie się tam z taką pewnością jakichś kompleksów w mojej ocenie świadczy raczej o tym, że Kamilu to Ty nie rozumiesz typowego zachowania. To nie Ci pomagający mają kompleksy, oni po prostu postępują naturalnie. Ty również postępujesz i oceniasz naturalnie – dla siebie. Próbujesz zgadywać co Ciebie mogłoby pchnąć do takiego zachowania, a więc m.in. jakie Twoje potrzeby mogłoby ono spełnić. I dochodzisz do wniosku, że potrzeby bycia docenionym, uznanym za radzącego sobie lepiej od innych itp., a więc w konsekwencji uznajesz, że trzeba znaleźć się w stanie, w którym ma się takie potrzeby, aby zaprzątać sobie głowę pomaganiem tego typu. A to zupełnie nie tak, po prostu ludzie się różnią. W tym wypadku akurat Ty od większości.

    A jeśli już widzisz w moim rozumowaniu błędy i wiesz doskonale, że to co napisałem o Tobie to nieprawda, to wstrzymaj się z odpowiedzią. Ja sam doskonale wiem, że może być zupełnie inaczej. Ale to co zrobiłem, to psychologizowanie, takie fantazjowanie o tym, co mogło Ciebie pchnąć do takiej a nie innej interpretacji zachowania przedsiębiorcy, który do Ciebie napisał. Jakie mam podstawy sądzić, że dobrze Cię przeanalizowałem? Żadne i wiem o tym sam, nie musisz mi zwracać na to uwagi. Może trafiłem całkiem, może trochę, może wcale. Niesprowokowany, nie próbowałbym się wymądrzać i Ciebie proszę o to samo.

  8. Szymon

    Mama nadzieję, że dalsza rozmowa, jeśli będzie, nie będzie oparta na scenariuszu „tylko winny się broni”. Uprzedzając taki rozwój wypadków, wyjaśniam. Jeśli choćby pomyślisz, a nawet nie napiszesz tego tutaj, że broni się przed zarzutem kompleksów tylko ktoś zakompleksiony, to wynika z tego, że każdy kto Ci odpisuje potwierdza Twoją tezę. A kto Ci nie odpisuje, ten widocznie też potwierdza, bo nie przeczy. To groźna pułapka, którą w internecie egzemplifikuje np. rozliczne oskarżanie o „ból dupy”. Nie mam kompleksów. Jestem altruistą i nie jest moją motywacją nic innego, jak tylko czysta słuszność tej postawy. Ot, zadałem sobie pytanie – jak żyć? I rozważanie go, które zacząłem już dawno, a którego nie skończę do śmierci, dało mi m.in. tę odpowiedź, że żyć należy z ludźmi i dla ludzi. Czemu? Temat na długą dyskusję albo całą półkę książek.

  9. Michał Napiórkowski

    Ciekawy wpis, jeszcze ciekawsza odpowiedź Szymona 🙂

  10. Marcin Hiszpan

    egotripa najlepiej sobie robic na bezdomnych i zulach a nie na znajomych i przyjaciolach

  11. Artur Król

    Szymon, bynajmniej nie oskarżając o kompleksy, patrząc z zewnątrz „czysta słuszność mojej postawy” jest właśnie niczym innym jak statusowym wybiciem się (angole mają taki fajny idiom „high-horse”, dobrze tu pasujący). Status jest w naszej kulturze tabu i nie zauważamy tych procesów, ale one tam jak najbardziej są, co więcej, są niezależne od naszej reinterpretacji. Tak jak paw mający wielki ogon zajmuje wyższą pozycję w stadzie (bo demonstruje tym zbytkiem, że ma dużo zasobów), tak i człowiek rozdający swoje zasoby paradoksalnie demonstruje swoją wyższość.

    Jeśli np. chodziłbyś z kimś do knajpy i ta osoba – szczerze wierząc, że robi to z czystej dobroci serca i sympatii do Ciebie, bo taka postawa jest słuszna- za każdym razem upierała się, że będzie płacić za Twój posiłek… Jak szybko zacząłbyś czuć pewne rozgoryczenie tym faktem? Jak szybko zacząłbyś nalegać, że to Ty zapłacisz, albo unikać spotkań z tą osobą?
    (Ponownie, angole mają nieco trafniejszy termin, „resentment” dobrze oddający to konkretne uczucie.)

    Albo jeślibyś ugotował dla swojej rodziny super kolację wigilijną, a ojciec/matka/żona stwierdziliby „super jedzenie, w restauracji bym tak nie dostał, proszę, chcę Ci zapłacić za Twój wysiłek” i rzucił na stół kilka stówek. Poczułbyś się doceniony, czy raczej urażony? Dlaczego?

    Paradoksalnie, wiara w to, że robimy tak, bo to słuszna postawa może tym bardziej zaślepiać nas na to, jak nasze zachowanie działa z perspektywy statusowej.

  12. Martin Lechowicz

    Niejaki Jezus z Nazaretu ujął to inaczej:
    „Nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały”.

    Z tym, że to nie perły a kołdry.

  13. Szymon

    „Status jest w naszej kulturze tabu i nie zauważamy tych procesów, ale one tam jak najbardziej są”

    Jak napisałem, ta teoria nie ma ogólnego zastosowania. To, że ona Twoje przykłady tłumaczy, nie działa w drugą stronę – te przykłady nie potwierdzają niezbicie Twojej teorii. Przede wszystkim nie ma nic słusznego w tym płaceniu za mój rachunek. Owszem często ludzie wzajemnie utrzymują się, jednak w tych przypadkach, które uważamy za słuszne, będzie to miało jakieś uzasadnienie – na przykład gdy człowiek nie radzący sobie zasługuje na to aby mu pomóc ze względu na dawne zasługi np., albo ponieważ jest to zawoalowany mecenat dla niedocenionego przez klienta masowego artysty, etc. etc. Jeżeli ktoś po prostu daje mi pieniądze, to jest to zachowanie nienormalne, domagające się jakiejś interpretacji i z tej przyczyny obraźliwe. Nie z samego faktu, że o – jego stać, a mnie nie stać widocznie… Ale z faktu, że najprawdopodobniej on to właśnie chce pokazać, takie wrażenie zrobić. Nie muszę być uczestnikiem tego typu gry samemu, aby być urażonym wykorzystaniem mnie w niej. Krótko mówiąc, nie obraża mnie gdy przyjaciel postawi mi obiad, a nawet jeśli mamy niezrównoważony pod tym względem bilans i jest to reguła naszej znajomości…. (miało być krótko, ech…) obraża mnie gdy wyczuję, że jego intencją jest jakaś osobista w tym wszystkim korzyść. Przykład ilustrujący to z innej strony – ością w gardle stanie wykwintny obiad, gdy jesteś państwowym urzędnikiem, któremu stawia go lobbysta. Po prostu czujesz, że ten interesowny człowiek uważa, że może nagiąć Twoje zasady zdobywając sympatię, a sympatię zdobyć poprzez materialne gesty. Nic to z „grą statusu” wspólnego nie ma. Ale jak pisałem, powtórzę, „gra statusu” istnieje, ma różne oblicza i całkiem izolowane przypadki (niektórzy mają tak ułomne poczucie tej gry, że szkodzą sobie wychodząc na takich, co prócz pieniędzy niczym innym nie grzeszą, ani gustem, ani charakterem, ani osobowością, kulturą ani w ogóle niczym – a jednak w ich mniemaniu walczą o status kupując ten obrzydliwie opływowy i pretensjonalny sportowy samochód, prawda? ale jaki status, bo chyba status frajera do wydojenia, który szacunek, miłość czy przyjaźń pragnie kupić, a więc odegrać, z zawodowymi aktorami życia).

    Drugi przykład – jeżeli ja wykonałem jakiś gest, jest to kwestia zamknięta. Czemu transakcje pozbawiają nas tej dodanej wartości, społecznego aspektu dobrych uczynków? Trudno powiedzieć, jest to gdzieś zakorzenione w instynktach także, chociaż przecież człowiek jest hybrydą i małpy i anioła, kto jednego z tych pierwiastków odmawia człowiekowi, jest ślepy na połowę prawdy. Może, patrząc od strony małpy, jest to kwestia zaufania. Relacje materialistyczne mogą zostać zerwane gdy tylko upadnie ich ekonomiczna podstawa. Cenimy sobie bardziej tych, którzy wobec nas nie są wyrachowani. Gdybyśmy chcieli zarobić w gastronomii, to byśmy to zrobili z własnej inicjatywy. Skoro tego nie robimy, tym gestem, rzuceniem pieniędzy na stół, ktoś pokazał nam, że źle oceniliśmy sytuację. Już nawet mniejsza z tym, że zmarnowaliśmy czas licząc na to, że damy komuś nie kolację, ale nasz gest. Czujemy żal, że osoba ta nie dostrzega gestu, a tylko kolację. Bo to jest ta kwestia o gestach – gest nie może być pusty, bo jest wtedy tani. Ale nie treść się liczy, a gest. Paradoks. Nie za to jesteśmy wdzięczni, że ktoś nam dał prezent drogi, ale za to, że nie żałował pieniędzy. Nie za to, że świetny zrobił obiad, ale za to, że spędził dla nas czas w kuchni. Czujesz tę różnicę? Dlatego za przypalone ziemniaki można komuś szczerze podziękować, a za najdroższy dańko w najdroższej restauracyjce – zapłacić pieniędzmi i raczej najwyżej kurtuazją, docenieniem. Ja jestem wdzięczny, gdy ktoś sprzedając mi produkt nie usiłuje budować we mnie wrażenia, że jestem jego przyjacielem.

    Wystarczy mi poczucie, że jestem klientem. Jeśli kto lubi swoją pracę, ja lubię zapłacić za pracę i to jest jakaś namiastka przyjacielskich stosunków, a wtedy, jeśli jest niemal niewyczuwalna, gdzieś tylko w doborze słów i bezpośredniości jakby można jej podejrzewać, wtedy jest największą możłiwą formą przyjacielskości jaka ma sens w świecie transakcji. Ostatnio kupiłem mrożoną pizzę po drodze na uczelnię. Prawie bym nie kupił, ale Pani się uśmiechnęła jakby ktoś jarzeniówkę zapalił i otworzyło okienko budki, to już kupiłem, chociaż chciałem ciastko a nie było nic co lubię (i słodkie, i owocowe, i tłusto-wilgotne i przede wszystkim odmierzone jak dla chłopa, a nie modelki na diecie.). I co mówi marketing? Kontakt z klientem, uśmiech, rozmowa. Sprzedała? Sprzedała. Pizzę za dwa złote. Następnym razem będę się bał przystanąć i obejrzeć czy ma jakieś porządne ciastko, bo znowu mnie będzie nagabywać.

    Siedzą też u nas na uczelni pracownicy banku. Ja to już do perfekcji opanowałem mowę ciała która mówi „nie jestem potencjalnym klientem, nie chcę mieć konta, nie chcę wam dać moich pieniędzy na tragicznych warunkach i na podobnie tragicznych warunkach nie chcę także od was pieniędzy pożyczyć i nie przekona mnie do tego w żadnym wypadku nawet miska cukierków, oczywiście mini mini, bo nie jestem małym dzieckiem.” oczywiście cukierka bym zjadł, ale nie czułbym się z tym uczciwie, więc tylko przełykam ślinę.

    Moja wizja wolnego rynku nie ma nic wspólnego z takimi desperackimi metodami sprzedażowymi, to w zasadzie upokarzające. Klient powinien sam wiedzieć, czego chce, lub dowiedzieć się tego od znajomych lub od kogoś, kto zarabia na dostarczaniu nowinek. Kiedyś na ulicy sprzedawali uchwyty do puszek Coca Cola, teraz kredyty i lokaty. Smutne.

    Ale się rozpisałem i jak bardzo nie na temat. A co to szkodzi?

  14. Bartek Celary

    Komentarz Szymona pomimo, że bardzo elokwentny, jest trochę naginaniem rzeczywistości do własnej „wizji” i zapominaniem o tym, co dzieje się w głowach strony obdarowywanej. Poza tym nawet jeżeli nie chodzi o podbudowanie swojego ego/statusu i pokazania wyższości, to może chodzi po prostu o akceptację. Lubisz czuć się doceniony za pomoc. To niekoniecznie oznacza, że czujesz się lepszy, po prostu fajnie jest komuś pomóc, ale czasem zapominasz, że ta pomoc może być czytana inaczej niż ci się wydaje. Przez nieuwagę nawet.

  15. Artur Król

    Szymon, niestety, ale akurat ta teoria – czysto antropologiczna -jest zdecydowanie bardziej powszechna niż Twoje tezy. I de facto odnosi się nie tylko do wszystkich ludzi, ale też do dużej części świata zwierzęcego. Polecam choćby Morissa „Ludzkie zoo”, czy Coniffa „Korporacyjne Zwierze”.

    Przykłady które podajesz („za dawne zasługi”, „mecenat”, itp.) – wciąż klasyczne gry statusowe i nierówność 🙂
    Przykład z urzędnikiem – ależ właśnie opisujesz grę statusową bardzo czysto, tylko ją racjonalizujesz („to o zasady chodzi”). Nope, chodzi o samo bycie w pozycji, gdy ktoś ma możliwość poddać Twoje zasady takiemu sprawdzianowi.

    Idąc dalej – teza, że zachowanie nienormalne i wymagające interpretacji jest z definicji obraźliwe, jest skrajnie nieuzasadniona. Albo musisz dodać dodatkowe kwalifikatory, albo teza pada w styczności z rzeczywistością (codziennie stykamy się z ogromną ilością zachowań nienormalnych, a absolutnie każde zachowanie wymaga interpretacji, musielibyśmy więc być permanentnie obrażeni).

    Człowiek jako „hybryda małpy i anioła”… Wybacz, ale jeśli chcesz opierać argumentacje na mocno skrzywionych bliskowschodnich mitach, to trudno mi będzie ją kontynuować, zbyt duży poziom absurdu dla mnie. Czy mogę jednak prosić o nieco twardsze argumenty i uzasadnione, a nie rzucane jako aksjomaty?

  16. Jakub Gardner

    Na studiach podczas dzialania w organizacji pozauczelnianej – choc dzialajacej dla mlodych – takie szczeniackie ngo .. czytalem podrecznij fundraisera i byl tam obszerny rozdzial pt motywy dla jakich ludzie pomagaja.

    kazdy jest prawdziwy. Nie ma jednej slusznej prawdy. A raczej jest zawarta w tej riznoridniscu. I to co rozkiminiasz Ty i te socjalustyczne idealy w komentarzach… mysle tez ze zaleza od wieku u wielu rozwijajacych sie ludzi.

    Jest tez inna teoria mowiaca ze nawet matka teresa byla skonczona egoistka ze faktycznie altruizm nie istnieje.

    Ktos chce pomagac i bedzie pomagal nawet na sile bo tego potrzebuje. Z wielu powodow. Raz ta pomic zostanie przyjeta raz nie.

    Nie podoba Ci sie to – Nie korzystaj. Chcesz byc taktowny -przyjmuj z falszywym usmiechem.

    Ale faktycznie nie trzeba splycac zagadnienia. Choc przedstawiona przez Ciebie osobista perspektywa jest i mnie bliska.

  17. as

    ale pierdolicie, a życie jest przeciez takie proste trzeba tylko wsłuchiwac sie co mówi drugi człowiek

  18. Vrizz

    Nie ma to jak analityczny umysł. 😉 Świetny wpis, dostrzegłeś w problemie drugie dno. Miałem efekt „wow”. Może nie ze wszystkim się zgadzam, ale core wpisu otworzył mi oczy.

  19. D.

    Pamiętam, że kiedyś nie wierzyłam we wszelkie podziały psychologiczne, typy osobowości, itp. Lecz choć nadal nie wierzę we wróżki, o tyle obserwując ludzi przez ostatnie 20 lat doszłam do wniosku, że każdy „lewituje” zawsze gdzieś w okolicy takiej czy innej szufladki. A to oznacza, że owszem, są ludzie, którzy pomagają innym by siebie dowartościować. Ale jest też ogrom takich, którzy robią to tylko dlatego, że wierzą, że ta pomoc jest potrzebna. Nigdy się z tym nie ujawniają, bo nie mają takiej potrzeby.
    Są ludzie bogaci i szczęśliwi, ale też biedni i szczęśliwi.
    Są ludzie bardzo bogaci, z depresją, lękami i wszystkim tym, na co przeważnie cierpią biedni ludzie.
    Właśnie: przeważnie.
    To, że w Polsce mamy ogrom biednych i smutnych wynika z mieszanki kultury (faworyzującej jednostkę ponad wspólne bezpieczeństwo, w przeciwieństwie do niektórych wschodnich kultur), historii (tej ogólnej, jak również przykładów indywidualnych sukcesów) i zapewne wielu innych elementów. My widzimy, że innym się udało. Dodajmy do tego takie proste koncepcje jak piramida potrzeb i voila, mamy receptę na zazdrość. 😉

    Ludzie mają tendencję do oceniania innych własną miarą. Co więc o was mówią wasze własne słowa? 😉

  20. Psiarz

    Pozwolę się z tą tezą „Nie proszony nie pomagaj” nie zgodzić. Nie tak dawno doświadczyłem przypadku że zadzwoniłem z ofertą pracy do kolegi pomimo iż o to nie prosił. Efekt – przyjął ją i mało tego jest bardzo zadowolony. Wniosek rzeczewistość niestety albo i stety nie jest czarno – biała. Generalnie zachęcam do pomagania, ci którzy dają podwójnie otrzymują. Sam ciągle muszę się tego uczyć.

  21. Waldemar Wasik

    Ktoś ze starszyzny w rodzinie mawiał:
    „Nie rób drugiemu dobrze, a nie będzie ci źle.”
    Nic dodać, nic ująć..

Dodaj komentarz