Koplnie Bitcoinów wykańczają socjalizm w Wenezueli

Jak wiemy Bitcoin dzięki anonimowości jest zagrożeniem dla każdego państwa, które opodatkowuje transakcje. Przed jego pojawieniem się trudno było zapłacić komuś nie używając jakiegokolwiek nadzorowanego przez rządy systemu płatności, a to utrudniało dokonywanie zakupów w szarej strefie. Takie zakupy musiały ograniczyć się do wymiany gotówkowej, gdzie dwie strony transakcji musiały się spotkać inaczej groziła dekonspiracja. Jednak w Wenezueli nie tylko sam Bitcoin, ale przede wszystkim jego kopanie jest podstawowym powodem, dla którego socjalistyczny rząd nicolasa maduro ma poważny problem i ściga górników Bitcoina niczym gierek, który ścigał spekulantów. 

Otóż komputery, które „wydobywają” bitcoina wykonują mnóstwo działań matematycznych. Im więcej mocy obliczeniowej na świecie „wydobywa” Bitcoina tym jest on bezpieczniejszy, gdyż aby go zniszczyć i namieszać w systemie ktoś musiałby dysponować mocą obliczeniową większą, niż moc obliczeniowa uczciwych -użytkowników sieci, a nie jest to takie proste. Komputery górników Bitcoina obecnie dysponują największą mocą obliczeniową na świecie. Nikt do tej pory nie zorganizował sieci komputerów dysponujących większą mocą obliczeniową, a moc ta ciągle rośnie.

Moc obliczeniowa nie bierze się z próżni. Wydajność najnowszych koparek to ok 12 gramów sprzętu na każdy GHash/sec. W sumie daje to nam ok 30 tys. ton sprzętu komputerowego, porozrzucanego na całym świecie, który trzeba zasilić prądem. Olbrzymią ilością prądu. Na chwilę obecną potrzebujemy ok 1 Gigawata energii. To jest tyle ile by wyprodukowało 5 elektrowni wodnych w Solinie, lub tyle ile produkuje węglowa Elektrownia Łaziska, lub ok 2,7% całej energii elektrycznej produkowanej w Polsce.

W Polsce kopanie bitcoinów ze względu na cenę energii elektrycznej już się nie opłaca. W Polsce za jedną kW/h musimy zapłacić 0,247 euro, średnia dla krajów europejskich to 0,207 euro, a najtańszą energię w europie mamy w Finlandii 0,128 euro, Luksemburgu 0,137 euro, i na Łotwie 0,14 euro. Dawno temu do kopania wystarczyło mieć zwykły komputer. Nawet przy drogiej energii był to dobry biznes. Dzisiaj już tak nie jest. Aby wydobywanie w Polsce Bitcoinów się opłacało musi mieć w sobie znamiona jeżeli nie przestępstwa to przynajmniej pogwałcenia etyki.

Kopanie jest bardzo dobrym narzędziem do kradzenia prądu. Podłączamy koparkę do prądu, a Bitcoiny które wydobędziemy są warte tyle co prąd, może nawet tylko 60% czy 80% tego co kosztował nas prąd, nie mówiąc o koszcie samej koparki. Może to być bardzo opłacalne, pod warunkiem, że za prąd zapłaci kto inny. W środowisku często słyszy się o programistach czy informatykach, którzy podłączają swoją koparkę w pracy, gdzie chodzi 24/h. Szef na komputerach się nie zna, tym bardziej na bitcoinach. Jakiś 400 czy 800 zł więcej w rachunku za prąd nie zauważy, a my sobie te 300 czy 600 zł „dorobimy”. Innym popularnym sposobem jest wynajmowanie lokali przeważnie od upadających państwowych zakładów czy urzędów w których jak wiemy nie bardzo dba się o finanse i często w tych lokalach nie ma licznika prądu, tylko rozlicza się z najemcą kilkuset złotowym ryczałtem.

O ile w Polsce energię elektryczną się opodatkowuje, a więc zwiększa jej cenę tak w prawdziwie socjalistycznych krajach takich jak Wenezuela prąd jest zupełnie za darmo. Chociaż prawdę mówiąc w niektórych częściach kraju częściej go nie ma niż jest, gdyż jak wiemy gospodarka Wenezueli szuka dna. Hiperinflacja, upadła waluta, kolejki, strajki, zjedzone psy i koty czy prezydent widzący przyczynę tej katastrofy w przedsiębiorcach, którzy zamykają swoje firmy, który forsuje prawo zakazu zamykania firm pod karą więzienia. W Wenezueli Bitcoin stał się narzędziem, które zwraca socjalizm przeciwko samemu sobie.

Darmowy prąd powoduje, że Wenezuela jest idealnym miejscem do kopania Bitcoinów i nigdzie indziej na świecie zajęcie to nie zdobyło takiej popularności. Skala zjawiska zwróciła uwagę władzy, która postanowiła walczyć z górnikami tak samo jak ze złymi spekulantami. W marcu tego roku Joel Augusto Padron został aresztowany. Służby specjalne skonfiskowały mu kilka laptopów i serwerów, które Joel wykorzystywał jako koparki Bitcoinów. Po spędzeniu 4 miesięcy w areszcie został wypuszczony nadal jednak ciążą na nim zarzuty. Samo kopanie Bitcoinów nie jest do końca nielegalne w Wenezueli. Władze jednak utrzymują, że Bitcoin służy tylko i wyłącznie do finansowania terroryzmu. Joel jest oskarżony o kradzież prądu, który w Wenezueli jest za darmo, pranie brudnych pieniędzy i posiadanie kontrabandy. Taka jest logika socjalistów. Damy ci prąd po bardzo niskich cenach, albo nawet za darmo, ale jak z nim zrobisz to czego mu nie chcemy to będziesz mieć problemy.

Innym przykładem jest Ricardo. Trzydziestoletni nauczyciel fotografii. Jego kopalnia dostarcza mu około 500 dolarów miesięcznie i składa się z 5 komputerów ukrytych w porządnie wyciszonym, dźwiękoszczelnym pokoju. Jego matka cierpi na przewlekłą chorobę wątroby. Lekarstwa, które trzymają ją przy życiu nie są już dostępne w Wenezueli. Dzięki Bitcoinowi i pewnej zamkniętej grupie na Facebooku może kupować i płacić za leki za granicą. Otóż oficjalne stawki wymiany boliwara na dolara nie mają się nijak z ich stawką rynkową, czy też jak to mówią socjaliści, czarnorynkową. Przekonał się o tym dotkliwie klient McDonald, Amerykanin, który za zamówione frytki zapłacił kartą po oficjalnych cennikach 133 dolary. Sprawa stała się tak głośna, że płatność kartami została wycofana. Skoro frytki potrafią po oficjalnych cenach wymiany dolara na boliwara kosztować 133 dolary, to ceny lekarstw również poszybowały w górę, często przekraczając granicę opłacalności. Ricardo na specjalnej grupie na Facebooku zamawia leki z różnych miejsc na świecie i ma możliwość zapłaty za nie Bitcoinem.

Sprzęt Ricarda czy Joela nie był nie wiadomo jak wydajny, pozwalał zarobić kilkaset, może kilka tysięcy dolarów miesięcznie jednak takich małych kopalni Bitcoinów w Wenezueli są tysiące, a ich ilość ciągle rośnie. Największe należą najprawdopodobniej do samych służb. Kilka tygodni po zabraniu przez policję komputerów Joel dostał email, który się wysyła automatycznie po włączeniu sprzętu i rozpoczęciu wydobycia. Przez długi czas dostawał dzienne raporty o ilości wydobycia, stanu technicznego maszyny itp, jednak Bitcoiny szły już na konto nowego właściciela maszyn, którymi najprawdopodobniej byli członkowie tajnej policji, którzy podobnie jak Joel żyją w socjalistycznym świecie walcząc niejako o przetrwanie. Obecnie szukanie „nielegalnych” kopani Bitcoina należy do jednych z większych priorytetów służb. Nie tyle aby oddać sprawiedliwość, ale aby zaoferować górnikom „ochronę”, a gdy nie będą chcieli płacić zabrać im sprzęt i kopać na własną rękę.

 

5 komentarzy

  1. av

    Obecnie cena energii w Polsce dla odbiorcy detalicznego to 0,142 euro brutto. Pozdrawiam

  2. Krystek

    Ciekawa sprawa, Kamilu napisz cos wiecej ponieważ mam jeden taki lokal za który płacę 500 zł miesięcznie za wynajem i prąd już bez limitu. Chętnie wstawię tam szafę pełną komputerów które zarobią za darmo BTC.

  3. Walutowyinwesotr

    Nic tylko uciekać do Wenezueli, nie no ogólnie patent na parę USD fajny ale niestety nie u nas chyba że jak kolega Krystek ma się lokal z prądem bez limitu. Pozdrawiam

  4. Dla Powietrza

    Ciekawe pomysły Kamilu jednak jak inni mówią chyba nie na nasze realia. Generalnie podoba mi się Twoje myslenie

  5. Radek

    Również mi się spodobało, napisz coś więcej Kamilu

Dodaj komentarz do Walutowyinwesotr Anuluj